piątek, 4 lipca 2014

Rozdział I



Pat stał oparty o framugę drzwi balkonowych i obserwował leżącą w łóżku dziewczynę. Ułożona na boku z długimi, smukłymi i podkulonymi nieco nogami, spała z głową na prawej ręce. Czarne loki rozrzucone na poduszce mieniły się w ciepłym świetle nocnej lampki. Oddychała miarowo. Chłopak zarejestrował głuchy dźwięk dochodzący z korytarza na parterze.

- Do roboty Pat – mruknął pod nosem, rozdrażniony swoim beztroskim zachowaniem. Chciał do niej podejść, ale wtedy się obudziła. Zupełnie nagle otworzyła oczy i uniosła głowę, spoglądając prosto w jego twarz. Pat szybko ukrył zaskoczenie i przybrał stanowczy wyraz twarzy.

- Kim jesteś? – zapytała unosząc się na rękach.

- Musimy stąd iść. Ktoś jest na dole. Przyszedł po ciebie – odpowiedział podchodząc powoli w jej stronę. Gwałtownie zerwała się z materaca i stanęła obok nocnej szafki.

- Nie bój się – uspokoił ją.

- Nie boję się ciebie – szepnęła, zerkając w stronę drzwi, przez które w tej samej chwili wpadł do pokoju wysoki i potężnie zbudowany mężczyzna. Spojrzał na nią z furią w oczach i uśmiechem na ustach, ale kiedy zdał sobie sprawę, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze, stanął jak wryty. Chwilę później obaj mężczyźni doskoczyli do dziewczyny, chcąc ją uchwycić. Pat odciągając ją w swoją stronę, kopnął napastnika w zgięcie łokcia, a gdy ten chwycił się za bolące miejsce, odwrócił się w stronę czarnowłosej.

- Nic mi… - chciała go zapewnić, że nic jej nie dolega, ale Pat szarpnięty z nadludzką siłą, uderzył w stojący przy ścianie regał, zrzucając z niego większość książek i pamiątek. Stanął na nogi natychmiast, ale ten drugi zdążył już rzucić się w jej stronę, warcząc przy tym głośno. To był ten moment. Chwila, w której bez zastanowienia zareagowała w obliczu zagrożenia.

- Nie! – krzyknęła, wyciągając przed siebie otwartą dłoń, która jakby natrafiła na niewidzialną barierę i zmagała się z nią. Powietrze zadrżało, a potem wybuchło, posyłając napastnika w stronę drzwi. Pat chwycił wyciągniętą dłoń dziewczyny, przyciągając ją do siebie. Nie protestowała, bo gdzieś w głębi serca czuła, że robi dobrze.
- Trzymaj się – krzyknął.

Zarzucając ramiona na jego szyję, zamknęła oczy. Coś ich porwało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz